
Jestem mamą mężczyzny lat 35, mieszkańca Farmy Życia. Chciałabym się podzielić swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi aktywności dziennej syna na Farmie i Jego uczestnictwem w pracach porządkowych prowadzonych poza Farmą, w świetlicy OSP w Więckowicach.
Syn zamieszkał na Farmie w roku 2008. Miałam wielką niepewność co do Jego chęci podejmowania różnego rodzaju czynności „zawodowych”. Z uwagi na stan zdrowia spędził On kilka lat wcześniej wiele bezczynnych miesięcy w szpitalu, a następnie wiele, mało aktywnych miesięcy „adaptacyjnych” w Hostelu (do życia poza szpitalem), kiedy nie był psychicznie gotów do podjęcia jakiejkolwiek poważniejszej aktywności. W tych trudnych czasach przeszłych izolował się w swojej sypialni, interesował go tylko posiłek, spacer i tzw. „święty spokój”.
Regeneracja Jego sił zajęła sporo lat. Początkowo wielkim odkryciem była, nie tylko dla mnie, praca Michała w stolarni na Farmie pod kierunkiem wolontariusza z Holandii. Byłam zaskoczona Jego pozytywną motywacją, Jego możliwościami i wyrażaną otwarcie radością z wykonanej pracy. To była rzeczywista praca, z użyciem poważnych narzędzi stolarskich, obróbką desek, maszynowym szlifowaniem i lakierowaniem. Przebywający kilka miesięcy na Farmie holenderski wolontariusz Ron osobiście wykonał wraz z naszymi mieszkańcami cztery drewniane altany, które stanęły w miejscu planowanego wówczas miejsca pod Centrum Rekreacji Plenerowej. Wspominamy te czasy bardzo miło.
Z czasem, w ramach realizowanych przez Fundację projektów, syn był i jest włączany w różne formy aktywizacji zawodowej oraz rehabilitacji społeczno- zawodowej. W miarę możliwości, nadal chętnie bierze udział w czynnościach stolarskich pod kierunkiem instruktora. Cieszą Go też inne formy aktywności.
Jedną z najbardziej atrakcyjnych dla Niego propozycji jest od mniej więcej dwóch lat wychodzenie „do pracy” poza Farmę. W świetlicy OSP w Więckowicach uczestniczy w czynnościach porządkowych, które początkowo wykonywał w ramach aktywizacji zawodowej i odbywanego stażu zawodowego. Otrzymywał wówczas skromne wynagrodzenie, co niewątpliwie było dla Niego (i dla mnie) przyjemnym doświadczeniem. Rok temu projekt się skończył, ale na szczęście nadal można wychodzić we wtorki do świetlicy i sprzątać. Tym razem - w charakterze wolontariusza. „Na szczęście”, bo syn na te zajęcia czeka, wywiązuje się z pracy bardzo dobrze, wraca usatysfakcjonowany i czeka na kolejny wtorek.
Jak twierdzą trenerzy „świetlicowi”, sprzątanie poza Farmą jest dla Michała bardziej atrakcyjne, niż wykonywanie takich samych czynności na Farmie. Widać, że traktuje rolę sprzątającego bardziej poważnie, jest bardziej wytrwały, cierpliwy i wygląda na to, że czuje się dowartościowany. Po powrocie mówi: „pracowałem! ”.
Myślę, że byłby szczęśliwy, gdyby mógł znaleźć bardziej stabilne zatrudnienie w świetlicy lub w jakimś innym, znajdującym się poza Farmą, miejscu. Byłoby wówczas tak, jak w zachodnio-europejskich ośrodkach: na Farmie się mieszka i prowadzi gospodarstwo domowe, do pracy się wychodzi lub wyjeżdża. Podobnie jak w normalnym życiu, gdzie indziej się mieszka, gdzie indziej pracuje.
Osiągnięcie statusu pracownika, identyfikowanie się z rolą zawodową, finansowa gratyfikacja mają dla każdego dorosłego człowieka duże znaczenie. To samo dotyczy osób niepełnosprawnych, które zwykle marzą o byciu osobą dorosłą i pełnieniu ról, jakie przynależą do człowieka dorosłego. Mimo ograniczeń, jakie powoduje choroba czy niepełnosprawność.
Dzielę się swoimi refleksjami z nadzieją, że i inni rodzice zechcą opisać swoje doświadczenia i nadzieje związane z pracą ich dorosłego dziecka .
Dla rozterek i wątpliwości też jest tu miejsce.
Zapraszamy.
powrót